Mam wizję ruchu jako sanktuarium. Nie małą perfekcjonistyczną utopię położoną za kilometrami drutu kolczastego, murów, ogrodzeń, testów, osądów i sprawiedliwości, ale rozległe sanktuarium, w którym nasze doświadczenia, jako osób, które doświadczyły i wyrządziły krzywdę, spotykają się z wyśrodkowanym, ugruntowanym zaproszeniem do rozwoju.
- adrienne maree brown / We will not cancel us
(więcej niżej)
Jednym z ważniejszych wydarzeń, i bardzo długo oczekiwanych w 2023 roku (bo aż 4 lata, kiedy poprzednio byłem w katalońskim Eroles, i obiecałem sobie, że kiedyś tam jeszcze wrócę!), był udział w kursie "Framing and Narrative", w którym miałem okazję wziąć udział dzięki współpracy mojej pracy (Akcja Demokracja) z Ulex Project (którą to współpracę mam też okazję koordynować), (możliwej dzięki finansowaniu przez Unię Europejską w ramach programu Erasmus +).
Z najważniejszych zasobów, jakie bym polecił to trzy podstawowe publikacje w temacie (progresywnego) ramowania kwestii środowiska, równości i ekonomii (bezpłatne PDFy). Ale kursy w Ulex są dla mnie przede wszystkim o niezwykłym współ-byciu. Nasz współprowadząca Ann zaczęła od odczytania fragmenytu z książki "We will not cancel us" adrienne maree brown (która wskakuje na moją listę), :
Przesłanie na rzecz przestrzeni służących odwadze i trosce
W mojej wizji w perspektywie średnioterminowej ruchy społeczne priorytetowo traktują budowanie zdolności, umiejętności i szerokich serc, aby przyjmować nowych towarzyszy, jednocześnie codziennie i głęboko ćwicząc, co to znaczy podtrzymywać nasze relacje i zbiorowe wizje, podtrzymywać nasze wartości i dostosowywać się do celu. Znajdujemy sposoby na budowanie więzi, które nie ograniczają się do małostkowości, plotek, zamykania w swoich grupach, co może być zabawne, a potem jednak destrukcyjne. Nabieramy wprawy w krytyce, która nas pogłębia, konfliktach, które generują nową przyszłość i uzdrawianiu, które zmienia warunki materialne.
W najdalszej wizji, jaką mogę sobie wyobrazić, kiedy my, stworzeni z tego samego cudownego materiału i tych samych przejściowych ograniczeń co system, w którym się urodziliśmy, jesteśmy nieuchronnie narażeni na niezgodę lub wyrządzenie krzywdy, zareagujemy nie odrzuceniem, wygnaniem lub publicznym zawstydzeniem, ale jasnym nazwaniem krzywdy; edukacją na temat intencji, wpływu i przełamywania wzorców; satysfakcjonującymi przeprosinami i konsekwencjami; nowymi umowami i godnymi zaufania granicami; oraz uzdrawiającymi środkami dostępnymi do końca życia dla wszystkich zaangażowanych.
Mam wizję ruchu jako sanktuarium. Nie małą perfekcjonistyczną utopię położoną za kilometrami drutu kolczastego, murów, ogrodzeń, testów, osądów i sprawiedliwości, ale rozległe sanktuarium, w którym nasze doświadczenia, jako osób, które doświadczyły i wyrządziły krzywdę, spotykają się z wyśrodkowanym, ugruntowanym zaproszeniem do rozwoju.
W tym sanktuarium czujemy nasze zwycięstwo, gdzie wygrana oznacza masowe i intymne uzdrowienie.
Gdzie wygrana nie jest mierzona czyjąś stratą, ale przerwaniem cykli nadużyć, krzywd, napaści i systemowego ucisku.
Gdzie wygrana nie jest mierzona brakiem wzorców krzywdy, nieufności i izolacji, ale obecnością uzdrowienia i bogatej współzależności.
Gdzie potrafimy być szczerzy, wyznaczać i respektować granice, przepraszać i przyjmować przeprosiny, prosić o pomoc i zmieniać nasze zachowania.
Gdzie każdego dnia mamy dostęp do uczucia spokoju w naszych trzewiach, szczękach i ramionach.
Tam, gdzie mamy zaufanie wystarczająco głębokie, by wyrosnąć z konfliktu, ufamy, że dobre intencje mogą zaowocować dobrą praktyką i radykalnie zmniejszyć, a nawet wyeliminować krzywdę. Tam, gdzie ufamy, że jesteśmy w tak regularnej praktyce, że nie musimy już być czujni, nadzorować lub karać wewnątrz społeczności.
(Tłumaczenie moje, do poprawy).
* * *
Co sądzisz? Chętnie przeczytam Twój komentarz.
Komentarze